Pierwszy raz od sezonu 1969/1970 dwie polskie drużyny zagrają w 1/4 finału jednej edycji europejskich pucharów. Legia Warszawa zagra z Chelsea FC, a Jagiellonia Białystok z Real Betis Balompié.
55 lat temu Legia Warszawa zagrała w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, a Górnik Zabrze na tym samym etapie Pucharu Zdobywców Pucharów. Obie drużyny odniosły sukces w 1/4 i awansowały do półfinału - zabrzanie nawet do finału, w którym ulegli Manchesterowi City. Gdyby któryś z naszych zespołów powtórzył ten sukces w trwającym sezonie, zagrałby o zwycięstwo Ligi Konferencji UEFA na stadionie we Wrocławiu. Wciąż możliwy jest także polski finał, a więc starcie Legii z Jagiellonią.
Najpierw trzeba jednak wyeliminować faworytów w nadchodzącej fazie. Do Warszawy przyjedzie Chelsea FC, czwarta siła angielskiej Premier League. Legioniści drużyn z najlepszej ligi świata się nie boją, bo w ośmiu rozegranych meczach z Anglikami wywalczyli trzy zwycięstwa i dwa remisy. Szczególnie dobrze radzą sobie na własnym stadionie. W Warszawie wygrali trzy z czterech spotkań, pokonując Blackburn Rovers (1:0), Leicester City (1:0) i Aston Villa (3:2). Mecz z Chelsea FC będzie dziewiątą oficjalną rywalizacją Legii z Anglikami i szansą na przedłużenie serii domowych zwycięstw do czterech.
Londyńczycy mają jednak kim postraszyć. Marc Guiu i Christopher Nkunku gonią Afimico Pululu w klasyfikacji strzelców Ligi Konferencji UEFA (6 i 5 goli / Pululu - 8 bramek), a ich forma przełożyła się na komplet punktów zdobytych przez Chelsea FC w jej dotychczasowych występach w tym turnieju. Ponadto liderzy zespołu: Cole Palmer (wicekról strzelców Premier League) i Marc Cucurella (podstawowy zawodnik mistrzowskiej drużyny Hiszpanii na UEFA EURO 2024) odpoczywali w minionej kolejce ligowej. To zły znak dla Legii Warszawa, w której szeregach z powodu urazów zabraknie Marca Guala (6 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej LK) i Bartosza Kapustki (najlepszy strzelec drużyny w PKO Bank Polski Ekstraklasy).
Mistrz Polski rozpocznie dwumecz od starcia wyjazdowego. Jagiellonia Białystok jest już w Sewilli, gdzie na 60-tysięcznym Estadio Benito Villamarín zmierzy się z szóstą najlepszą drużyną trwającej kampanii La Liga. Real Betis Balompie, licząc wszystkie rozgrywki, nie przegrał ośmiu ostatnich spotkań, a w minionej kolejce zremisował z wielką FC Barceloną. W tym meczu z powodu zawieszenia kartkowego nie wystąpił lider hiszpańskiego zespołu, Isco, który w tym sezonie zaliczył już 16 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Pięciokrotnego zwycięzcy Ligi Mistrzów UEFA w starciu z Jagiellonią Białystok wspierać będzie między innymi wypożyczony z Manchesteru United, Antony oraz jeden z najlepszych strzelców Ligi Konferencji UEFA, Cedric Bakambu.
Jak wygrywać z Betisem pokazała już w tym sezonie Legia Warszawa. Stołeczna drużyna w fazie ligowej LK pokonała Hiszpanów 1:0 po golu Kapuadiego. Biorąc pod uwagę, że to debiutancki występ Jagiellonii Białystok w europeskim turnieju, nie można wykluczyć, że zaskoczy rywala na jego terenie. Trener Adrian Siemieniec (młodszy o 38 lat od szkoleniowca rywala) mówi wprost, że jego zespół nie dotarł do ćwierćfinału przypadkiem i nie zamierza kończyć swojej przygody na tym etapie.
Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok trafiły na potencjalnie najtrudniejszych rywali w turnieju. Jeśli zdołają awansować, polski finał nie będzie już tylko w sferze marzeń, a realnych celów. Tego życzymy sobie i wszystkim kibicom PKO Bank Polski Ekstraklasy.